O 5 Emilia wstała gotowa na wylot do Ameryki. Ogarnął ją strach bo przecież leci bez zgody rodziny zagranicę. Nie wie jak to wszystko ma się potoczyć. Przerażało ją to. Była gotowa. Wyszła z domu i ruszyła zadzwonić po taksówkę na lotnisko. Żółte auto przyjechało szybko i Emilia wsiadła pakując wpierw walizkę. Jazda była całkiem przyjemna, kierowca rozmawiał sobie z nią spokojnie. Czuła się lepiej. Oczywiście, że nie powiedziała mu, że jej rodzice nawet nie wiedząc o jej locie. Naściemniała, że jedzie właśnie do nich. Ach ta nasza mała kłamczucha XD. Wysiadła na lotnisku i ruszyła w stronę poczeklalni. Nie minęło dużo czasu kiedy machina przyleciała a Emilia już niej siedziała.Była na samym końcu przy przejściu(ma lęk wysokości). Miała w brzuchu motyle, nie tylko dlatego, że zaraz będzie startować ale właśnie dlatego, że jej tata o niczym nie wiem. Silniki zaczęły buczeć - dziewczyna mocno złapała się krzesła. Samolot ruszył. Brunetka tylko czekała żeby ten lot się skończył. Wszyscy siedzieli, maszyna wzbijała się do góry walcząc z grawitacją. Powietrze głośno odbijało się od szyb maszyny. Przy oknie siedział jakiś brunet. Przysiadł się krzesło bliżej i spytał :
- Lecisz pierwszy raz? - powiedział serdecznie.
- Tak - odpowiedziała bardzo spokojnie.
-A w ogóle to jestem Marek. A ty jak się nazywasz?
-Jestem Emilia. - odpowiedziała uśmiechając się.
-Boisz się się ? - zapytał poważniej.
-Troszkę... - chłopak roześmiał się.
-Gdzie lecisz ? -spytał wesoło.
-Do Ameryki. Mam wysiadać blisko Hollywood.
-Ja też ! Dawno nie widziałem się z ojcem.
-Po rozwodzie ? - spytała, kiwnął twierdzoąco głową. - Moja matka... No wiesz. Ale ja jadę w innej sprawie.
-Jakiej? - zaciekawił się brązowooki.
-Wiesz taki jedenkoleś zaproponaował mi pracę - odpowiedziała.
-Aha. - odpowiedział bez entuzjazmu.
Nagle samolotzaczął dziwnie "skakać po chmurach". Emilia się wystraszyła i zaczęła panikować. Chłopak to zauwarzył i zacząl uspokajać dziewczynę :
-Emilia tylko spokojnie, to tylko turbulencje zdarzają się podczas lotów. - powiedział Marek. Ona nic nie odpowiedziała ale uśmiechnęła się delikatnie. Po chwili nastąpił następny "skok" i następny, następny było ich jeszcze z cztery, pięć. Emilia znów spanikowała, tym razem chłopak nie dał razy jej uspokoić. On próbował, stjułardessa próbowała i nawet 5 - letni chłopiec, siedzący za nią, starał się. Ale gadaninę uciszył piorun. Nadeszła potworna burza. Każdego po kolei przeszedł deszcz. W pewnej chwili samolot zaczął się niebezpiecznie trząść. Zalękli się wszyscy. Zapadła cisza. Samolot leciał spokojnie ale nie na długo. Nagle, jakby strzał z armaty, słychać było wielki wybuch.
-Silnik strzelił ! - wykrzyknął jakiś głos. Zaczęła się masowa panika. Nawet "dzielny" Marek krzyczał. Emilia siedziała nieruchomo na krześle. Jakby zamarła. Wiedziała co ją czeka i teraz zastanawiała się po co to zrobiła. Samolot przychylił się, leciał prosto w dół. Dlaczego postanowiła wylecieć do aemryki. Co kolwiek się teraz stanie... już zawsze będzie żałować swojej decyzji. Choć i tak zginie... gdyby jednak... i tak nocami będzie płakać. Siedziała na fotelu nie widząc nic. Życie biegło wolniej. Życie które zaraz się skończy. Podniosła głowę. Nagle zapadła ciemność...
Teraz chciała być tylko w domu. Tylko z mamą. W jej ramionach. Widziała coś. Jakby jednak przez mgłę postać całkiem wysokiej blondynki trzymającą się za twarz z przerażenia. I znów ciemność.
-Mama..? - spytała widząc jej postać. Nagle znów otworzyła oczy i szybko się podniosła po czym walnęła głową o półkę wyżej. Blondynka będąca w samolocie wydała pisk jakby Emilia była zombie.
-C-Co się dzieje...? - powiedziała Emilia trzymając się za głowę.
-What happened ? - odpowiedziała po chwili dziewczyna.
-Mówisz po angielsku. - powiedziała brunetka tym właśnie językiem.
-Tak. - powiedziała czule.- Miałaś straszny wypadek ! -krzyknęła nagle. Emilia, znów jak wryta, patrzyła na nią jak głupi na ser. Nie chciała wierzyć ale jakby to inaczej wytłumaczyć.
-Jesteś pewna ? - powiedziała trochę głupio.
-Wiesz... Stoję obok trupa i gadam z kimś kto zaraz może nim być. - odpowiedziała. - Jestem Rydel. A ty kochanie? Jak się nazywasz ?
-Jestem... Em... zapomniałam. - dziewczyna schowała głowę w ręce lecz od razu wróciła do poprzedniej pozycji łapiąc się za głowę.
-Nabiłaś sobie niemałego guza. - Rydel nagle na torebce dziewczyny zobaczyła napis "Emilia" - przeczytała go na głos.
-No tak. Emilia Sobala. Tak, przecież tak mam na imię. - uśmiechnęła się lecz jej wesoły wyraz twarzy szybko zniknął i pojawiła się mina cierpienia ponieważ ból znów dał o sobie przypomnieć.
-Muszę zadzwonić na pogotowie. - powiedziała gdy spojrzała na jej stan. - i na policję! - dodała gdy się rozejrzała.
-Nie, nie!! Błagam. Ja nie chcę do szpitala! - Sobala się przeraziła bo o tym wszystkim jej ojciec zostałby oczywiście powiadomiony i dopiero stała by się trupem.
-Złamałaś nogę ! Mój Boże! To co...? Krew !! Głowa ci krwawi. - powiedziała a jej serce niezywkle szybko biło.
-To nic poważnego. Noga... jest tylko stłuczona a głowa... zadrapanie. Z resztą jak wstałam to się uderzyłam. Nic mi nie jest. - Emilia starała się ją przekonać.
-Dzwonię. - kłóciła się z nią Delly
-W szpitalu będę chyba z rok!
-W sumie pół. - starała się ją pocieszyć ale średnio jej to szło.
-Nie chcę do szpitala! - zaczęła marudzić jak dziecko.
-Emilia! WSZYSCY zginęli... tylko ty przeżyłaś ! M u s z ę zadzwonić jeśli chcesz pozostać wśród żywych.
-Ale miałam zrobić jakąś tam karierę czy coś. Za rok nie będzie to aktualne ! - płakała Emilia
-Producent zaczeka, twoje życie jest ważniejsze. Spójrz co się tutaj stało, musisz jechać do szpitala, masz bardzo poważne urazy ! - mówiła Delly próbująca przekonać 17 - latkę - Dobrze już, dobrze nie płacz.
Rydel odeszła i zadzwoniła na policję. Emilia była w otchłani rozpaczy.
-Tak, tak, dobrze.... -mówiła - Czy ktoś żyje...? - spojrzała na Emilię - Niee... -dziewczyna uśmiechnęła się lekko i dopiero poczuła ostry ból głowy. Rydel rozłączyła się.
-Emilia. Zdecydowałam, że wezmę cię do siebie. Choć nie powinnam ale nie zostawię cię tak - uśmiechnęły się do siebie po czym Emilia bardzo mocno przytuliła dziewczynę.